Klub Młodego Literata

SP nr 28 we Wrocławiu

  • Główna
  • Sample Page

5

kw.

Woda źródłem życia

Autor: E.C.  Kategoria: Prace konkursowe

skanowanie0001

Pejzaż z wodą w tle – Jeremi G. kl. 4

Obietnica poprawy

Emilia T.

 -Mamo, idę się kąpać!
-Emilko, wolałabym, żebyś wzięła szybki prysznic, a nie znowu moczyła się dwie godziny.
-Mamo, szybko mi zejdzie.
-Dobrze, tylko nie spuść całej wody!
Dziewczynka weszła do wanny i odkręciła kurek. Wannę jak zawsze nalała do pełna. Siedziała, kąpała się i pluskała. Gdy wyciągnęła rękę, aby dolać jeszcze trochę ciepłej wody, usłyszała cichutki pisk.
-Dziewczynko! – mówił ktoś  bardzo cienkim głosem.
-Kto to?
-Tutaj, na dole.
Emilka spojrzała na półeczkę z mydłami i ujrzała tam maleńką kropelkę wody.
-To ty mnie wołałaś?
-Tak – odpowiedziała kropelka – nie powinnaś tak marnować wody! To tak, jakby jakiś olbrzym wziął sobie garść ludzi i rzucił w przepaść.
-Eeeee… ale wy jesteście tylko kroplami wody.
-No i co z tego?! My też mamy swoją rodzinę, tak jak ty. Mojego brata Stefana już dawno utopiłaś w ściekach.
-W sumie… jest w tym trochę racji… będę bardziej uważać… ale jakim cudem ja z tobą rozmawiam?!
– Każdy może z nami rozmawiać, ale nie potrzebujemy kontaktów z ludźmi.
-To czemu mnie zagadałaś?
-Bo jesteś jedną z nielicznych osób na świecie, która tak marnuje wodę! Topisz mi rodzinę!
-Masz rację… zmienię to!
Dziewczyna podskoczyła spadając z łóżka.
-Ale miałam dziwny sen – pomyślała.
-Emilko, wymyj się przed śniadaniem!
-Tym razem wezmę prysznic!

 

Inny świat

Magdalena K.

Julka była pięcioletnią dziewczynką o krótkich, brązowych włosach i niebieskich oczach. W poniedziałkowy ranek poszła do łazienki, żeby umyć zęby. Odkręciła wodę, wypłukała szczotkę, nałożyła na nią  pastę i… nie zakręciła  kranu. Woda płynęła  i płynęła, aż zbuntowana kropelka Nina wyskoczyła z  płynącego strumienia.
– Dlaczego nie zakręciłaś wody? – zapytała kropelka.
– Bo nie wiedziałam, że tak należy robić. A czy to w ogóle ważne? – odpowiedziała wcale niezadziwiona sytuacją Julka.
– Oczywiście, że ważne! Chodź coś ci pokażę, ale najpierw musisz się skurczyć – powiedziała Nina.
Na te słowa Julka zmniejszyła się do rozmiarów kropelki. Nie zastanawiając się dziewczynka wskoczyła za kropelką do kranu. Była to szybka jazda, w ostatniej chwili skręciły w prawo i  znalazły się w pięknej krainie. Cała była niebieska, pełna rzek, jezior
i wodospadów, przepełniona także zielenią. Rosły tam krzewy, kolorowe kwiaty
i bujne  drzewa.
– No więc widzisz…- zaczęła Nina – Woda jest źródłem życia.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale to prawda- odpowiada dziewczynka.
Po drodze Julka zaprzyjaźniła się z wieloma kropelkami, a kraina  bardzo jej się spodobała. Weszły też do domku, w którym mieszkała najstarsza kropelka, która opowiedziała Julii trochę historii o świecie, w którym się znajdowała i dała jej pamiątkowy talizman.
Julka obawiała się, że rodzice zamartwiają się jej nieobecnością, więc powiedziała swojej koleżance, że  chce wrócić do domu. Nina to zrozumiała. Kropelka zaprowadziła Julkę do miejsca, gdzie znajdowały się jakieś ogromne rury i  powiedziała jej, że musi poczekać na swoją kolej, która nadejdzie, kiedy ktoś odkręci kran. Dziewczynka  powiedziała kropelce, że bardzo się cieszy ze spotkania i  ma nadzieję, że się jeszcze zobaczą. A potem nadeszła jej kolej i popłynęła. Dotarła do domu, a w zasadzie wprost do wanny,  i usłyszała znajomy głos.
– Julko, jak dobrze, że zakręciłaś wodę przy myciu zębów -powiedziała mama.
– Tak, mamo, dowiedziałam się dzisiaj, że warto to robić -odparła Julka.
– A to dlaczego?-zapytała mama.
– Dlatego, że woda jest źródłem życia.

 

Kropelkowe marzenia

Amelia Z.

Mama Tolka miała właśnie przygotować coś do jedzenia, bo chłopiec  był głodny po grze w piłkę. Nalała wody do garnka i wyszła na chwilę z kuchni.

Wtedy rozległ się szept. To kropelki wody zaczęły ze sobą rozmawiać i mówić o swoich marzeniach. Zaczęła największa:
– Cześć, kropelki.
– Cześć, Wielka.
– Nie wiem, jak wy, ale ostatnio zaczęło mi się marzyć, aby zostać piękną bryłką lodu.
– Ooooo, to byłoby cudowne. – Odparła druga kropelka o imieniu Łezka. –  Zmienić się chociaż na jeden dzień. Tylko, że ja chciałabym pobyć płatkiem śniegu. Byłabym taka śliczna, biała, puchata. Dzieci pokochałyby mnie od razu.
– Ja też bym tak chciała! – Odrzekła średnia kropelka.
W tym samym czasie odezwała się najmniejsza z nich- Błękitka.
– A mnie śniło się ostatnio, że zamieniłam się w kuleczkę gazu. Byłam lekka i unosiłam się wysoko. Byłoby super, gdyby mój sen się spełnił.
Wszystkie kropelki westchnęły z zachwytu.

Wtem do kuchni wszedł Tolek i za prośbą mamy postawił garnek z wodą na płycie gazowej. Następnie odkręcił kurek, a do garnka wrzucił marchewkę, seler, pietruszkę
i ziemniaki. Po dłuższej chwili woda w garnku zaczęła wrzeć. Nad rondlem pojawiła się delikatna, biała chmurka – para wodna.
Właśnie spełniło się marzenie najmniejszej kropelki wody. Stała się lekka, gazowa
i szczęśliwie unosiła się wysoko nad garnkiem. W myślach chciała, aby ta chwila trwała wiecznie. 

 

Magiczny strumyk

Katarzyna K.

Niedaleko pikniku w lesie bawiły się  bliźnięta. Miały zaledwie kilka lat, a to, co się miało zdarzyć, zapamiętają do końca życia. Nagle oczy dzieci przykuła puchata, ruda kita jednej z mieszkanek lasu. Gdy swoimi małymi jak ziarnka pieprzu oczkami zauważyła dzieci, od razu zaczęła uciekać. Jak ucieczka, to i pogoń. Dzieci biegły  już kilkanaście minut, ale wiewiórka nie dawała za wygraną. Magda i Adaś, bo tak ich nazywano, zapomniały już o przestrogach rodziców, żeby nie odchodzić za daleko. Teraz myślały tylko o tym, jak złapać małe stworzenie. Niestety, przeznaczeniem dzikiej zwierzyny nie jest być złapanym
i oswojonym. Wiewiórka uciekła na drzewo i ślad po niej zaginął. Niepocieszone bliźnięta, jak to małe dzieci, zaczęły się nudzić.
Nagle Adaś dostrzegł mały, ale piękny strumyk wydający  się być idealnym miejscem na zabawę. Wymyślili puszczanie łódek z papierków po cukierkach, które mieli
w kieszeni. Gdy zabawa trwała w najlepsze, strumyk się wzburzył, zaczął  mocniej uderzać
o brzeg. Krople wody odpryskiwały z siłą wodospadu, tworząc niezidentyfikowane szumy. Mały wodospad był coraz głośniejszy  i po zaledwie kilku sekundach dało się w nim słyszeć słowa.
– Ale woda nie gada! -zawołała wzburzonym głosem Madzia.
– A jednak mali śmieciarze! Niszczyciele! – odezwała się duża kropla.
– Mama mówiła, że nieładnie jest przezywać – powiedział zasadniczo Adaś.
– A myślisz, że śmiecenie jest ładne? – zapytała inna kropla aksamitnym głosem.
– To tylko zabawa! – odrzekła lekceważąco Madzia.
– Czysta woda jest potrzebna! A żebyś wiedziała! Chyba musimy im to wytłumaczyć, siostry! – Zawołała i krople wody otoczyły dzieci, śpiewając jedna przez drugą:
– Gdyby nie było wody, nie byłoby życia, roślin, zwierząt… basenu.
– Stop! Nie byłoby basenu? –krzyknęły chórem dzieci.
– To my już nie będziemy zaśmiecać wody, bo my kochamy basen. – stwierdził Adaś.
– To dobrze i pamiętajcie, gdy kogoś zobaczycie, jak śmieci i zanieczyszcza wodę, to mu powiedzcie, żeby tego nie robił – odpowiedziały krople i wodospad zaczął się zmniejszać,
i zamieniać w strumyk. Nagle z końca lasu dobiegły głosy rodziców:
– Madzia, Adaś! Chodźcie na kiełbaski!
I tak skończyła się ich przygoda. Woda nie jest zła i zadbała o szczęśliwy finał. Pamiętajmy, że o nią trzeba dbać, bo gdy się skończy, życie będzie bardzo trudne albo wręcz niemożliwe.

    Spotkanie

Milena P.

          Był dżdżysty poranek, cały świat poszarzał. W taki dzień jak ten większość wolałaby zostać w domu i poczytać książkę lub pograć na komputerze  albo pobawić się. Niestety mama podwiozła mnie do wuja jakiś miesiąc temu i wszystkie książki, jakie miałam, już przeczytałam, a elektryczności nie było. Przez godzinę rysowałam to, co było za oknem. Nawet mi się podobało, ale nie można tak wiecznie spędzać czasu. Nagle przyszła mi myśl. Wuj ma wielką willę, w której jest 100 pomieszczeń, ale około 90 jest zamkniętych. Mojej fretce Lizie założyłam jej niebieskie szelki i zapięłam smycz. Po cichu wyszłam z pokoju. Szłam pośród drzwi. Wszystkie były zamknięte. Liza zaczęła się czymś bawić. Podeszłam do niej. W pyszczku miała mały złoty kluczyk. Podniosłam go. Zapatrzyłam się w niego i nie zauważyłam zakrętu. Wpadłam na ścianę. Świecidełko wpadło za doniczkę. Za kwiatkiem była dziurka. Włożyłam w nią klucz i coś pękło. Otworzyły się drzwiczki. Za nimi stała mini zamrażarka. Zdziwiło mnie to, bo gdzie był kontakt? Ciekawe też, po co komu to urządzenie? I czemu jest tak ukryte? Otworzyłam drzwiczki. W środku była kostka lodu. Nie wiem dlaczego, ale wzięłam ją do ręki. Fredka zaczęła ją lizać. Nagle coś pisnęło i zaczęło się śmiać. Nawet nie wiem, czemu mnie to nie zdziwiło.
-Cześć, ja jestem Kropelka i odpowiem ci  na każde pytanie- powiedział głosik.
-Witaj Kropelko, mam na imię Stella-odrzekłam. -Mówiłaś coś o pytaniach…
-Ach, tak… jestem wszystkowiedząca -jej ton był taki jak u wróżbitki.
-To fajnie -uśmiechnęłam się lekko. -Ok. Jak to się stało, że umiesz mówić?-
-To długa historia-westchnęła. -Opowiem ci w skrócie. Na początku pluskałam się w jeziorze z moim rodzeństwem – zaczęła. -Potem ktoś mnie złapał i zrobił eksperyment. Okazało się, że dzięki temu umiem mówić-dokończyła.
-Wiesz, jak ten ktoś się nazywał?
-Nie pamiętam-zamyśliła się. -Poczekaj był z zakonu templariuszy.
-O,  to stara jesteś. Przepraszam musiałam cię urazić-właśnie zdałam sobie sprawę, że to mogło ją zaboleć. -Mam jeszcze kilka pytań-rozpoczęłam inny temat.-Jak to jest być wodą?
-Ano, normalnie-rzekła bez zbędnych tłumaczeń.
-Ale jak?-dopytywałam.
-Widzisz ryby, ptaki w naturalnym środowisku – rozmarzyła się na wspomnienie starych czasów.
-Ptaki? To trochę dziwne.
-Woda paruje, unoszę się wtedy w powietrzu i widzę wszystko z góry-wytłumaczyła.-Czasem cię ktoś połknie, ale w organizmie człowieka jest tak, jak na ślizgawce w waszym lunaparku.
-Ale śmiesznie-zaczęłam chichotać.-A jak to było, gdy moja fretka cię polizała?- i właśnie sobie zdałam sprawę, że moja fretka Liza zniknęła.
-A fajnie, to trochę łaskocze.
-Wiesz co, muszę już iść- i tak się zakończyła moja przygoda. Jedyne, co wiem, to to, że dziurka od klucza zniknęła. Za to fretka się znalazła cała i zdrowa w gabinecie wuja. Trochę się zdenerwował. Po spotkaniu z kroplą zauważyłam, że częściej rysuję wodę, na przykład strumyki i jeziora, obserwuję zwierzęta. Szkoda, że nie spytałam kropelki o więcej rzeczy. Mówi się trudno. Może innym razem.

 

Niezwykła historia na wyspie

Wiktoria D.

Cześć, nazywam się Ola i mam dwadzieścia lat. Leciałam wtedy samolotem w podróż dookoła świata, kiedy zaczęły się mocne turbulencje. Czułam, że coś złego się wydarzy. Po niecałych dwóch minutach moje przeczucia się spełniły. Zaczęliśmy gwałtownie spadać. Rozbiliśmy się na bezludnej wyspie. Niestety przeżyłam tylko ja, lecz miałam całą spuchniętą rękę i mocno stłuczoną nogę. Ledwo opuściłam to, co zostało z samolotu.
Szłam moim zdaniem na północ aż trzy godziny z małymi przerwami, ale byłam bardzo spragniona wody. Nagle w oddali zobaczyłam drzewa i usłyszałam szum jakby wody. Starałam  się podbiec jak najszybciej. Gdy dobiegłam,  zobaczyłam wodospad, więc wzięłam trochę wody w ręce i zaczęłam pić. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę co się wydarzyło. Zaczęłam tęsknić za rodziną, domem i przyjaciółmi i na policzku spłynęła mi łza. Zaświeciła się i zaczęła się powiększać, a ja nieświadoma tego, co się dzieje, patrzyłam się jak zaczarowana. Kiedy słona kropelka urosła, otworzyła oczy, popatrzyła na mnie i zapytała:
-Jak masz na imię?
-Ola – odpowiedziałam.
-A ja jestem Lila Wodna.-powiedziała kropelka. -Co się stało?- zapytała .
-Leciałam samolotem, kiedy nagle zaczęły się turbulencje i rozbiliśmy się. -i tak opowiedziałam jej wszystko.
Kropelka Lila słuchała mnie bardzo dokładnie. I powiedziała:
-Pomogę Ci.
-Jak?-zapytałam.
-Ja jestem magiczną kroplą, która spełnia życzenia.-odpowiedziała kropelka Lila.
Pomyślałam, że zwariowałam. Cały czas przecierałam oczy, ale ciągle stała w tym samym miejscu. Wtedy zapytałam się jej:
-Pomożesz mi wrócić do domu?
-Tak, powiedz tylko, że to jest Twoje życzenie.-powiedziała Lila.
– Moim życzeniem jest powrót do domu.-odrzekłam.
Kropelka słysząc to, co powiedziałam, znowu się zaświeciła i tym razem zakręciła i poleciała w górę. Nagle obejrzałam się i byłam w moim pokoju. Lila Wodna na pożegnanie powiedziała:
-Żegnaj, miło było Cię poznać.
Po czym zniknęła. Moja mama weszła do pokoju wystraszyła się, a ja jej opowiedziałam całą historię.

 

 

Przygoda Antosi

Justyna O.

Dawno, dawno temu żyła sobie mała kropelka wody. Miała na imię Antosia. Pewnego dnia podczas zabawy z przyjaciółmi kucharka Karolina postanowiła zabrać Antosię, która się tego wcale nie spodziewała. Karolina odkręciła kran. Zaczęło się od lekkiego strumienia wody, ale potem rozpoczęło się istne tsunami. Antosia rozdzielona od koleżanek nie dawała za wygraną, zaczęła biec w drugą stronę, lecz nic to nie dało. W końcu nie wytrzymała i odpuściła.
Po chwili była w garnku pełnym innych kropelek.
,, Ma chyba z 10 metrów” – pomyślała i zaczęła szukać rodziny.
– Strasznie mi gorąco! Muszę się ochłodzić albo zaraz zemdleję. – rzekła głośno.
Po niecałej minucie zauważyła znajome twarze.
-To mama i tata! – krzyknęła Antosia.
Rodzice wciąż wołali:
– Antosiu! Antosiu!
Poczuła szczęście i lekkość.
– Co się ze mną dzieje? – zapytała mamę Antosia.
– Przechodzisz w inny stan skupienia, czyli z cieczy zamieniasz się w gaz. – wytłumaczyła mama.
– Niestety musimy się pożegnać – spojrzał na nią smutno tata.
– Zobaczymy się niedługo… w ogrodzie za lasem, będziemy tam na ciebie czekać. – powiedziała mama.
– Papa córeczko! – powiedzieli chórem.
Antosia zaczęła parować. Nie wiedziała, o co rodzicom chodzi, ale zapamiętała, gdzie mają się spotkać. W końcu zniknęła w parze.

 

0 komentarzy

14

gru

Zdarzyło się w Polsce

Autor: E.C.  Kategoria: Prace konkursowe

W samo południe 14 grudnia 2016 roku w WCDN rozpoczęło się spotkanie z autorami książek o tematyce historycznej dla dzieci i młodzieży – panią Grażyną Bąkiewicz i panem Pawłem Wakułą. Uczestniczyła w nim  Milena Palczyńska, która jako jedyna uczennica naszej szkoły wzięła udział w konkursie na opowiadanie historyczne.  Po rozdaniu nagród i rozmowie z pisarzami była też okazja do zakupu nowych, wspaniałych książek Wydawnictwa Literatura,  które są też dostępne w naszej szkolnej bibliotece np. przepiękna seria „Wojny dorosłych-historie dzieci”.

Zapraszamy do przeczytania opowiadania Mileny. Zdarzyło się w Polsce

0 komentarzy

17

cze

Żuczkowa kraina

Autor: E.C.  Kategoria: Prace konkursowe

Dawno, bardzo dawno temu w międzygórskim lesie, żyła sobie rodzina Żuczków. Ich mieszkanko liczyło sześciu domowników: mamę Różę, tatę Tomka, babcię Anię, dziadka Marysia oraz rodzeństwo – Basię i Stasia. Wszyscy mieszkali w korzeniach starego dębu. Rodzinka ta dbała o środowisko i żyła bardzo ekologicznie. Starali się żyć tak, aby nie zaszkodzić przyrodzie – segregowali odpady, sprzątali przed domkiem liście i papierki, oszczędzali wodę oraz energię. Byliby bardzo szczęśliwi i byłoby im nader dobrze, gdyby nie to, że ich sąsiedzi, państwo Królikowie i Biedronkowie, ciągle śmiecili i w ogóle nie sprzątali. Nic więc dziwnego, że o ich okolicy rozeszła się zła plotka. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że nikt nie zbliżał się nawet do tej okolicy, nikt nie odwiedzał rodzinki Żuczków, a stworzenia, które mieszkały tam wcześniej wyprowadziły się do innego lasu. To spowodowało, że wszyscy oni byli bardzo smutni. Każdego dnia Żuczkowie prosili swoich sąsiadów o to, aby nie śmiecili i pomogli im posprzątać już zaistniały bałagan. Niestety bezskutecznie, więc byli tym już bardzo zmęczeni.

Pewnego dnia spadł ogromny deszcz, który spowodował, że wszystkie śmieci państwa Królików i Biedronków połączyły się ze sobą w jeden wielki stos. W jednej chwili stos ten zaczął się poruszać, śmieci rozpłynęły się, powstała z nich mgiełka, a z niej wyłoniła się ogromna postać. Była to zła czarownica. Gdy sąsiedzi państwa Żuczków zobaczyli ją, zaczęli  krzyczeć i szybko wybiegli ze swojego domu. Mieli nadzieję, że uda im się uciec. Niestety, to był ich błąd. Czarownica rozzłościła się i popędziła za nimi. Jak tylko ich dogoniła, wszystkich połknęła. Państwo Żuczkowie słysząc krzyki sąsiadów wyjrzeli z domku i zobaczyli czarownicę. Chwilę później usłyszeli głos dochodzący z jej brzucha. Były to krzyki sąsiadów. Żuczkowie od razu wszystko zrozumieli – wiedźma połknęła Królików i Biedronków, a oni muszą ich uratować. Niestety nie bardzo wiedzieli jak to zrobić, potrzebowali dłuższej chwili, aby obmyślić plan. Nie mieli zbyt dobrych warunków, ani zbyt wiele czasu na to. Jednak postanowili uciec i schować się. Pan Tomek zaczął biec i wszyscy pozostali poszli za jego przykładem. Czarownica ryknęła rozwścieczona i pobiegła za nimi. Na szczęście, dzięki temu, że byli mali, udało im się ją zgubić przy strumieniu. Wiedźma popędziła dalej na wprost, a oni schowali się za drzewem. Wiedzieli, że lada chwila może wrócić więc musieli się pospieszyć z planowaniem i organizacją pomocy swoim sąsiadom. Wymienili drobne uwagi, każde z nich podało kilka własnych pomysłów i w końcu ustalili cały plan.

Róża wraz z dziećmi zwabiła czarownicę nad strumień. Tato pozwolił jej się złapać. To samo zrobiła babcia Ania. Kiedy zostali połknięci dostali się w to samo miejsce, co Królikowie i Biedronkowie. Tam wytłumaczyli im całą sytuację, co się stało i dlaczego oraz jaki jest plan ucieczki. Wszyscy będący w brzuchu wiedźmy zaczęli ją łaskotać i kiedy nie wiedziała co się z nią dzieje, była zdezorientowana, pozostali członkowie rodziny Żuczków wprowadzili ją do strumienia. Była tam bardzo zimna woda, która spowodowała silną czkawkę u czarownicy, a to doprowadziło do wyplucia wszystkich. Po całym zdarzeniu wiedźma zaczęła pić wodę. Piła i piła, nie mogła przestać. Była tym tak zajęta, że nie zauważyła jak Staś podbiegł do niej, co pozwoliło mu jednym ruchem wepchnąć ją do strumienia. Była ona tworem powstałym z góry śmieci więc z nurtem popłynęła dalej, wpłynęła do rzeki, a stamtąd bezpośrednio do najnowszej oczyszczalni. Po procesie czyszczenia wypłynęła już nie jako zła czarownica, ale jako piękna, mądra i dobra wróżka, która jednym ruchem różdżki sprawiła, że las stał się piękny, czysty i pachnący, a Ci którzy uciekli z niego szybko tam wrócili.

– Dziękujemy – powiedzieli Królikowie i Biedronkowie.

– Nie ma za co – odpowiedzieli Żuczkowie.

– Przepraszamy, że śmieciliśmy i zaniedbywaliśmy nasz piękny las – powiedzieli sąsiedzi.

– Przeprosiny przyjęte – odpowiedział tato Tomek.

– Chodźmy do domu na herbatę, zapraszam wszystkich – powiedziała pani Biedronkowa – musimy to uczcić.

Chętnie przyjdziemy – odparli szczęśliwi Żuczkowie.

Wszyscy poszli do państwa Biedronków. Świętowali i bawili się trzy dni i trzy noce, a po wszystkim wspólnie posprzątali. Odtąd nikt już tam nie śmiecił, a mieszkańcy międzygórskiego lasu mieli bardzo często gości.

Dorota Sikora  

0 komentarzy

26

lut

Baśń o Lili – motylkowej księżniczce

Autor: E.C.  Kategoria: Prace konkursowe

Dawno, bardzo dawno temu… a może wcale nie aż tak strasznie dawno, na drzewie tuż przy fontannie i na straganach z kwiatami na Placu Solnym mieszkały motyle. Każdego dnia odwiedzały dachy sąsiednich kamienic, fruwały obok Piwnicy Świdnickiej, przysiadywały na pomniku Fredry lub na pręgierzu oraz spotykały się na ploteczki na fasadzie Ratusza tuż przy samym zegarze słonecznym. Żyły sobie szczęśliwie i spokojnie. Niestety, wraz z nimi mieszkał ich zły i zazdrosny król Tabuno. Zazdrosny był o wszystkich i o wszystko, a najbardziej o szczerozłote czułki księżniczki Lili. Były one tak piękne, że każdego dnia proszono ją o pokazy. Lili była dobrym, miłym i bardzo mądrym motylem. Zawsze można było liczyć na jej pomoc. Miała bardzo dobre serduszko. Wszyscy kochali ją najbardziej na świecie, co bardzo nie podobało się królowi.

Pewnego dnia król, szykując plan pozbycia się Lili z królestwa, zaprosił ją na spacer po Rynku i deser w „Vitamince” – słynnej kawiarni wrocławskiej. Gdy znaleźli się w środku i pili wspaniały nektar, Tabuno niezauważalnie przesunął lekko stół. Chciał ją ochlapać, ale mu się nie udało, gdyż Lili akurat podniosła filiżankę i napiła się z niej. Chwilę później zamówili jeszcze po ciastku. Miło im się gawędziło. księżniczka wstała od stolika, a król tym razem podstawił jej nogę, co spowodowało, że li się przewróciła tłukąc wszystko, co stało na stoliku i wypuszczając z rąk talerzyk z ciastkiem. Okazało się, że widziała to większość gromady motyli. Wszystkie śmiały się z niej, mówiły, że jest niezdarą i rozpowiedziały to w całej okolicy. Księżniczka z płaczem wybiegła z kawiarni i odleciała, byle jak najdalej od zazdrosnego króla…

Leciała i leciała nie patrząc ani dokąd, ani którędy. Okrążała Rynek, Ostrów Tumski, przysiadła chwilę na wieży Katedry, zrobiła sobie krótką przerwę w Ogrodzie Botanicznym. Była tak nieszczęśliwa i rozżalona, że nie mając pojęcia jak, dotarła do stacji kolejowej Wrocław – Kuźniki. Zatrzymała się tam, aby odpocząć. Oczywiście jej czułki natychmiast zaczęły przyciągać uwagę przechodniów. Był już wieczór, a one iskrzyły się w blasku latarni jak złote monety. Lili przemarzła i przemokła, ponieważ padał ulewny deszcz, a temperatura nie przekraczała 8 stopni. Zatęskniła do domu, ciepłego, utkanego z płatków pledu i kawałka miękkiej gąbki, na której sypiała. Kiedy odzyskała trochę sił, poleciała dalej szukając ciepłego i suchego miejsca na nocleg. Znalazła takie miejsce przy ul. Dźwirzyńskiej 40, gdzie w jednym z mieszkań zastała uchylone okno. Wleciała przez nie do środka. Było tam miło, ciepło i przytulnie. Ułożyła się wygodnie na posłaniu, które znalazła. Zamknęła oczy. Ledwie jednak to uczyniła, poczuła zimny i mokry dotyk. Był to nos suczki Sisi, która tu mieszkała.

– Kim jesteś? – zapytała.

– Motylkiem – odpowiedziała Lili.

– Co Cię tutaj sprowadza?

Lili opowiedziała jej całą historię.

– I w ten sposób znalazłam się tutaj – dokończyła księżniczka.

– Pozwolę ci tu przenocować – odparła Sisi.

Następnego dnia suczka pomogła przygotować się koleżance do dalszej podróży. Pokazała, gdzie są kwiaty, aby Lili mogła coś zjeść. Po posiłku księżniczka pożegnała się z psiną i wyruszyła w dalszą drogę. Chciała odnaleźć jakieś spokojne miejsce dla siebie, aby znowu poczuć się szczęśliwą. Około południa w Parku Południowym napotkała dwa motylki, które wesoło gawędziły ze sobą.

– Dzień dobry – powiedziała Lili.

Motyle uniosły na nią swój wzrok i na moment aż zaniemówiły…

– Czy ty jesteś Lili? – spytał motyl o cytrynowożółtych skrzydłach.

– Skąd Pani wie?

– Napisali o tobie w „Gazecie Wrocławskiej”. Czytaliśmy, że jesteś wspaniałą i dobrą księżniczką największego Królestwa Motyli, że król podstępem doprowadził, iż uciekłaś od swoich bliskich. Nikt nie wie, gdzie jesteś, wszyscy cię szukają. Potrzebują twojej pomocy, ponieważ bardzo źle dzieje się w Królestwie. Król znęca się nad swoimi podwładnymi, wykorzystuje ich do ciężkiej pracy i głodzi.

– To straszne. Jak mogłam ich tak zostawić??? Czy polecicie ze mną na Plac Solny i  pomożecie mi obalić króla motyli?

– Pewnie – odpowiedział motyl.

– A w ogóle, to jak masz na imię? – zapytała Lili.

– Cytrynka, a to mój brat, Cytrus.

Cała trójka ruszyła w drogę na Plac Solny, aby ratować królestwo. Wieczorem dotarli na miejsce. Zastali tam przerażający widok – król Tabuno zrobił z większości motyli niewolników. Po krótkiej chwili zauważył motylki, które nadleciały.

– A więc jednak wróciłaś Lili…

– Tak. Widzę, że traktujesz swoich poddanych jak śmieci!!! – krzyknęła Lili.

– Nie wolno ci!!! – zawołała oburzona Cytrynka.

– Doprawdy??? – drwiąco zapytał król.

W tym momencie Lili podfrunęła do niego, wyrwała mu klucze od kajdan, którymi skuł poddanych, i wraz ze swoimi nowymi przyjaciółmi zaczęła wszystkich uwalniać. Król był tak wstrząśnięty i zaskoczony, że nawet nie zauważył, kiedy sam został unieszkodliwiony przez Cytrusa. Gdy było już po wszystkim, Cytrynka i Lili odetchnęły z ulgą.

– Spisałaś się – szepnęła Cytrynka.

– Ty też – odpowiedziała Lili.

Nagle księżniczkę o złotych czółkach spowiła migocząca poświata, a gdy opadła, Lili mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Machnęła pięknymi skrzydłami i całe zło przysnęło jak bańka mydlana. Lili – motyl ze szczerozłotymi czułkami została wybrana na nową królową. Od tej chwili wszystkie wrocławskie motyle żyją szczęśliwie, pełne radości, miłości i dobroci dla wszystkich.

Dorota Sikora klasa 3b

0 komentarzy

Ostatnie wpisy

  • Co się wydarzyło nad jeziorem?
  • Książka, którą powinni przeczytać wszyscy dorośli i dzieci
  • Krzyżówka biblioteczna
  • Woda źródłem życia
  • Tydzień Książki Elektronicznej

Najnowsze komentarze

    Archiwa

    • listopad 2020
    • październik 2020
    • maj 2017
    • kwiecień 2017
    • marzec 2017
    • grudzień 2016
    • październik 2016
    • czerwiec 2016
    • maj 2016
    • kwiecień 2016
    • styczeń 2016
    • listopad 2015
    • maj 2015
    • marzec 2015
    • listopad 2014
    • październik 2014
    • marzec 2014
    • styczeń 2014
    • październik 2013
    • wrzesień 2013
    • czerwiec 2013
    • kwiecień 2013
    • marzec 2013
    • luty 2013
    • styczeń 2013

    Kategorie

    • Aktualności
    • Ćwiczenia interaktywne
    • Ogłoszenia
    • Poezja
    • Prace konkursowe
    • Proza
    • Recenzje
    • Rok Henryka Sienkiewicza
    • Współpraca międzynarodowa
    • Wywiady

    Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org

    Ostatnie wpisy

    • Co się wydarzyło nad jeziorem?
    • Książka, którą powinni przeczytać wszyscy dorośli i dzieci
    • Krzyżówka biblioteczna
    • Woda źródłem życia
    • Tydzień Książki Elektronicznej
    • Zdarzyło się w Polsce
    • Czytelnicze rewolucje!!!
    • Opowiadania z kropką :) z okazji Dnia Kropki
    • Nie tylko dla detektywów
    • Przygody z bogami greckimi
    • Losowe wpisy

      • Krzyżówka biblioteczna
      • Wolę komiksy
      • Frazeologizmy na co dzień
      • Spotkanie z pisarką
      • „Wojna w Jangblizji. W Tamtym Świecie”
      • Co się wydarzyło nad jeziorem?
      • Limeryki
    © 2025 Klub Młodego Literata działa na silniku WordPress
    Autor grafiki: Mark Hoodia, tłumaczenie: Theme Wordpress