Noc. Ciemna i tajemnicza, skrywająca za swoją mroczną płachtą wiele sekretów. W pewnym miejscu głęboko w lesie znajdowało się jezioro. Woda w nim była czysta i pięknie odbijała światła gwiazd i księżyca. Pokrywała je też gęsta jak mleko mgła, która wydawałoby się, że mogła próbować ukryć to, co jeziorze znajduję się na prawdę.
Nastał świt, w wiosce otoczonej gęstym lasem siedział mężczyzna o imieniu Karol. Miał ciemne, bujne włosy i tak samo ciemne oczy. Często przebywał przed swoim domem, spoczywając na drewnianym krześle. Wiódł spokojne życie. Brakowało mu jednak miłości. Co prawda nie miłości rodzinnej, żył razem ze swoją młodszą siostrą. Ich więź była nierozerwalna. Zawsze wspomagali się nawzajem w trudnych sytuacjach i byli dla siebie nawet w najgorszych chwilach. Jednak bardzo różnili się od siebie pod względem charakteru. On – wycofany, spokojny i poważny, a jego siostra… No cóż. Można powiedzieć, że była bardzo energiczna. Potrafiła wpakować się w kłopoty w prawie każdej sytuacji i tak było też i tym razem.
Nadszedł wrzesień. Liście zaczęły już lekko żółknąć na koronach drzew, brakowało już letniego słońca, a nadszedł jesienny wiatr. Mężczyzna wstał ze swojego łóżka, aby przygotować śniadanie dla niego i jego siostry. Poszedł ją obudzić. Zapukał trzy razy i nie usłyszał odpowiedzi. “Najczęściej już wstawała. Może dalej śpi, chociaż to do niej nie podobne… Zawsze była rannym ptaszkiem.” – pomyślał Karol. Zapukał ponownie, tym razem głośniej. Nadal cisza.
– Malina! Wstawaj, bo zaraz będzie śniadanie! – krzyknął mężczyzna. Cisza. „Chyba zaraz tam wejdę… Zaczynam się martwić” – postanowił Karol. Złapał za klamkę, otworzył drzwi i… ani śladu po dziewczynie. Łóżko było puste, a otwarte za to było okno. „U-uciekła?!” – przestraszył się. Postanowił wyjść z domu i jej poszukać. Jego spokojny dzień został zakłócony. Ubrał się i wziął ze sobą strzelbę na wypadek, gdyby była w niebezpieczeństwie. Wychodząc zamknął drzwi i ruszył biegiem w głąb lasu. Tracił już siły, gdy nagle usłyszał dźwięk kobiecego głosu. „Nuci coś… Chwila, przecież to głos mojej siostry!” – Karol niewiele myśląc rzucił się w stronę, z której pochodził dźwięk. Przedzierał się przez gąszcze, gdy zobaczył ją stojącą przy małym jeziorze i zrywającą owoce z krzaka.
– O cześć! Po co przybiegłeś? – zapytała Malina patrząc na swojego brata.
– Chyba sobie żartujesz… Nie było cię w domu, prawie postradałem zmysły, a ty wyszłaś sobie pozbierać… maliny?! – wykrzyczał zirytowany Karol.
– No…. Tak…? Nabrałam ochoty na spacer do lasu. Nie chciałam cię budzić, więc wyszłam oknem. A gdy spostrzegłam jezioro i do tego maliny obok niego, to musiałam je pozbierać. Przecież nazywają się tak samo jak ja! To przeznaczenie!
– Nie wytrzymam z tobą… Chodź, wracamy coś zjeść.
Malina przytaknęła i zaczęli kierować się w stronę domu. Karol obejrzał się jeszcze raz na jezioro. Coś w nim przykuło jego uwagę, coś przyciągało go do niego… Na razie to zignorował i poszedł dalej. Minął już dzień i zapadł zmrok. Malina szykowała się już do zaśnięcia w swoim pokoju. Przed snem jednak pomyślała: „Jutro też wybiorę się w to miejsce, ale muszę chyba zrobić to wcześniej. Tym razem wrócę jeszcze przed śniadaniem.” I zasnęła. W tej samej chwili Karol zaczął rozmyślać o jeziorze. Nie mógł wyrzucić sobie tego z głowy. Miał wrażenie, że ono świdruję go wzrokiem i zaprasza do siebie. Nie wytrzymał. „Niby to ja jestem ten poważniejszy w rodzinie, a sam planuję teraz ucieczkę…” – pomyślał i wyszedł z pokoju. Zabrał ze sobą tylko strzelbę i świeczkę, aby oświetliła mu drogę. Zapalił ją i wyszedł z posiadłości.
Zapamiętał drogę bardzo dobrze, aż sam był zdziwiony. W końcu dotarł do tego miejsca. Pochylił się nad jeziorem, aby przyjrzeć mu się bardziej i nagle zamiast swojego odbicia zobaczył emanującą niebieskawym światłem kobietę. Zachwiał się i upadł z przerażenia. Zaczął się wycofywać, myślał już o ucieczce, ale zobaczył, że kobieta powoli wychodziła z jeziora. Przez jego głowę przechodziło tysiące myśli. „Czy ona chce mnie zabić? O co może jej chodzić?!” Nimfa (jak podejrzewał Karol) wyszła z wody i wyciągnęła do niego rękę. W końcu spojrzał na nią i zobaczył, jaka jest piękna. Miała gęste, ciemne włosy i białą suknię. Na jej głowie spoczywał wianek z wodnych kwiatów. Karol wręcz zarumienił się na jej widok. Nagle kobieta przemówiła:
– Nie lękaj się. Nie chcę cię skrzywdzić. Chciałabym ci tylko coś pokazać… – przemówiła. Dla mężczyzny jej głos był anielski. Czuł, że mógłby się w niej zakochać. Złapał ją za rękę, a ona pociągnęła go w stronę jeziora.
– Cze-czekaj! Chcesz mnie utopić? Nie mogę przecież oddychać pod wodą! – krzyknął przerażony Karol.
– Nic ci się nie stanie. Zaufaj mi, jesteś chroniony.
Z tymi słowami wskoczyła do wody ciągnąc mężczyznę za sobą. Bał się zderzenia z wodą, ale kiedy już to się wydarzyło, poczuł, że może oddychać, a także widzieć pod wodą! A jak było pięknie! W wodzie pływało wiele ryb, które świeciły niebieskawym połyskiem, tak jak kobieta. Był to odmienny świat. Patrzył z podziwem na wszystkie stworzenia. Nimfa w tym czasie patrzyła się na niego z rozmarzeniem. Zabrała go dlatego, że poczuła, że może mu ufać. Brakowało jej towarzystwa kogoś innego, a ten młodzieniec wydawał jej się cudownym człowiekiem. Gdy kobieta razem z Karolem podziwiali jezioro, Malina też przybiegła nad jezioro. Jakie jednak było jej zaskoczenie, gdy zobaczyła strzelbę swojego brata leżącą przy brzegu. Zaczęła, więc krzyczeć:
– Karol?! Jesteś tu?!
Jej brat usłyszał to, tak samo jak nimfa. Ona przerażona powiedziała mu:
– Nie chcę nikomu innemu pokazywać tego świata… Przepraszam, muszę niestety zabrać ci te umiejętności, ale nie lękaj się, wyrzucę cię na brzeg bezpiecznie. Kiedy przyjdziesz sam, możemy zobaczyć się jeszcze raz.
I tymi słowami wyrzuciła go na brzeg. Przerażona Malina podbiegła do niego i spytała:
– Wszystko dobrze?! Nic ci nie jest?!
Karol zszokowany nie odpowiedział. Pomyślał tylko: „do następnego razu…”
Wiktoria K. 7a
To był kolejny piękny dzień nad jeziorem. Słońce już powoli zachodziło. Na niebie pojawiły się różne kolory zachodzącego słońca. Później nastała całkowita ciemność.
Następnego dnia wyszedłem na polowanie do lasu. Kontynuowałem rodzinną tradycję, jednak było to moje jedyne źródło utrzymania. Idąc leśną ścieżką zobaczyłem dziewczynę zbierającą owoce leśne. Mam wrażenie, że od tamtej pory zmieniło się całe moje życie.
Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Była tak piękna, że nie mogę tego wyrazić słowami. Od razu się pewnie zarumieniłem, co pewnie zauważyła tamta dziewczyna. Odwróciła się i zapytała:
– Dlaczego tak sam chodzisz po lesie?
Ja pewnie zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, ale zobaczyłem, że ona również. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ nie spodziewałem się takiej jej reakcji. Kiedy ona skończyła zbierać maliny , poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy dość długo i szybko zrozumiałem, że bardzo dobrze się rozumiemy. Dowiedziałem się, że ma na imię Karolina i pracuje w cukierni. Ja również opowiedziałem jej, że jestem myśliwym. Bałem się jej reakcji, bo czasami niektórzy ludzie negatywnie patrzą na ten zawód, jednak ona uznała, że to zawód jak każdy inny. Bardzo się cieszę, że Karola nie miała żadnych krytycznych przekonań co do mojego zawodu. Chciałem podtrzymać naszą znajomość, dlatego chciałem zaprosić ją na następne spotkanie:
– Pomyślałem, że może jutro znów możemy się spotkać, co ty na to?
– Bardzo chętnie. Jeżeli nie masz nic przeciwko, może w tym samym miejscu co dzisiaj? Jest tu tak pięknie, kolorowo – odpowiedziała moja nowa znajoma.
Takich spotkań było wiele. Najpierw zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, jednak z czasem parą. Od samego początku czułem (i pragnąłem) żebyśmy utworzyli szczęśliwy związek. Naszym ulubionym miejscem spotkań była oczywiście ten las i jezioro, nad którym się poznaliśmy.
Pewnego dnia byliśmy umówieni, jednak Karolina długo nie przychodziła. Przechadzałem się wzdłuż jeziora i nagle zobaczyłem dziewczynę płynącą w jeziorze. Nigdy nie widziałem jej wcześniej, ale wydawało mi się, że potrzebuje pomocy. Nagle niespodziewanie wynurzyła się z wody i przybrała postać nimfy. Zaczęła mówić do mnie powolnym, spokojnym głosem:
– Jestem duchem ochraniającym to jezioro. Jednak raz na sto lat muszę powrócić na ziemię i zebrać owoce z pobliskiego lasu. Jednak moja noga utknęła pomiędzy dwoma ciężkimi kamieniami i nie mogę się poruszyć. Czy mógłbyś mnie uwolnić?
Nie myśląc długo, wskoczyłem do jeziora i wtedy w jednej chwili tajemnicza postać zniknęła. Natomiast poczułem, jakby jakiś silny prąd przyciągał mnie na dno. Chciałem się wynurzyć, ale nie dałem rady się ruszyć. Wiedziałem, że jeżeli szybko ktoś znad jeziora mnie nie uratuje, to mogę już pogodzić się ze śmiercią. Najbardziej żałowałem, że już nigdy, przez moją lekkomyślność nie zobaczę Karoliny…
Kiedy tak rozmyślałem, poczułem , że ktoś podał mi duży, brązowy patyk, abym się go złapał. Bez wahania chwyciłem go i wypłynąłem na powierzchnię. Byłem tak słaby, że od razu położyłem się na brzegu, żeby trochę odpocząć.
Leżałem tak chyba przez dłuższy czas. Dopiero kiedy się obudziłem, zobaczyłem, że to właśnie Karolina mnie uratowała. Na początku nie mogłem w to uwierzyć, ale później dotarło do mnie, że gdyby nie moja dziewczyna już bym nie żył. Jestem i będę jej za to do końca życia wdzięczny.
Aleksandra A. 7a