Kiedy postawiłam kropkę nad i (w zeszycie oczywiście), miałam pewność, że to koniec. Była pora kolacji, ale nikogo nie było w domu. Byłam zupełnie sama, chyba. Zeszłam na dół. Spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta. Za około godzinę wrócą rodzice. Poszli na ważną konferencję. Koleżanki pojechały na wakacje. Rodzice uznali, że powinnam się w tym czasie uczyć. Poszłam jeszcze raz wszystko przeczytać. Gdy skończyłam, usłyszałam dzwonek. Jak tylko otworzyłam drzwi, usłyszałam kłótnię.
– Zielony – mówiła mama – to taki spokojny kolor.
– Różowy – zapewniał tata – przecież wszystkie dziewczyny go lubią.
– Zielony.
– Różowy.
– Zielony.
– Różowy – kłócili się coraz głośniej.
Postanowiłam ich zostawić, ale to z różem było dziwne.
– Zielony pozwoli jej odrabiać lekcje!
– Różowy pozwoli jej poczuć się jak księżniczka!
– O co wam chodzi? – postanowiłam się wtrącić.
– Chcemy urządzić ci pokój marzeń – powiedziała mama i zaczęła się znowu kłócić – zielony.
– A ja myślę, że woli róż.
– Jeśli coś mam do powiedzenia, to wolę niebieski. – Rodzice chwilę patrzyli na mnie z niedowierzaniem.
– Och, dobrze…. a lampy ci zrobimy zielone!
– Nie, bo różowe!
– To mój pokój, więc sama go zaprojektuję- postawiłam kropkę nad i.
– Dobrze.
– Dobrze.
Milena P.
Tam, gdzie nikt nie wchodził od wieków
Był środek roku szkolnego. Przyjaciele właśnie mieli pójść na zajęcia z magii. Do ich paczki należeli: Lucy – magini powietrza, Kate – magini wody, Jack – mag ziemi i Sting – mag ognia. Wszyscy mieli po 15 lat. Każdy z nich się różnił, ale mimo to byli nierozłączni.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję. Czwórka przyjaciół była bardzo daleko od klasy, więc zaczęli biec.
-Kate, pośpiesz się!
-Nie mogę! Nie mam takiej magii jak wy, że mogę się sama przyśpieszyć!
-Lucy, pomóż jej.
-Się robi!
Lucy byłą znana z tego, że była szybka jak błyskawica. Tym razem jednak rozpędziła się do takiej prędkości, że wraz z przyjaciółką z całej siły przywaliły w ścianę. Zaraz po tym ściana wsunęła się do środka i ich oczom ukazał się ukryty, ciemny korytarz.
-Dziewczyny, nic wam nie jest?!
-Nie, ja się już przyzwyczaiłam… Patrzcie! –Powiedziała szybkobiegaczka wskazując na tajny korytarz – nie wiem jak wy, ale ja mam ochotę to zbadać.
-No nie wiem, czy to dobry pomysł – szepnęła strachliwa magini wody – nie możemy opuścić lekcji…
-Ehhh… Raz na jakiś czas nie zaszkodzi!
-Ja wolałabym tam nie wchodzić.
-Przestań Kate, chodź.
Kate, Lucy, Sting i Jack weszli do ciemnego korytarza.
-Sting, oświetlisz nam drogę?
-Jasne.
Nagle ściana zatrzasnęła się za nimi.
-Aaaaaaa! Zostaliśmy tu uwięzieni – pisnęła mała Kate.
-Spokojnie, przecież jestem magiem ziemi, więc bez problemu podniosę tą ścianę.
-Nie gadajcie tylko chodźcie! –krzyknęła Lucy.
Coraz bardziej pogłębiali się w niekończącą się ciemność.
-Boję się…
-Kate, nie musisz być wiecznie taka strachliwa!
-Nie jestem taka jak ty, Lucy…
-Przestańcie się wreszcie kłócić, tam jest jakaś ogromna sala.
Rzeczywiście, Sting nie zmyślał. Szli w stronę wielkiej, bardzo jasnej komnaty. Nie sądzili jednak, że spotkają tam kogoś im znajomego…
-Nie wierzę!
-To ty!
Przed nimi ukazał się ich kolega z klasy, który prawie nigdy nie zjawiał się na lekcjach. Potężny mag lodu – Harry.
-Witam was – przywitał się i uśmiechnął się pod nosem.
-Ja nawet zapomniałam o jego istnieniu!
-Weź mnie nie obrażaj! Może i nie chodzę do szkoły, ale dalej żyję.
-Przecież siedzisz w szkole – dodał mag ziemi.
-No nieważne.
-Czemu tu siedzisz? Ciągle tu jesteś? I czemu nie przychodzisz na lekcję?
-Nie mam potrzeby, aby chodzić na lekcję. A was nie powinno tu być! Lodowe uderzenie!
-Sting! Magia połączona.
-Jasne!
-Ogniste tornado!
-Lodowa tarcza!
-Wodne cięcie!
-Dosyć tego! Lodowy rycerzu, uwolnię cię!
Mag lodu rzucił zaklęcie i ku im oczom ukazał się bardzo duży, lodowy rycerz.
-Sting, stop go!
-Z wielką przyjemnością!
-Sorry Sting, tego lodu nie da się stopić.
-Że jak?
-Lodowy rycerzu, uderz w nich.
Marionetka Harrego uderzyła w czwórkę przyjaciół zgodnie z poleceniem. Jednak nie trafiła. Ziemia pękła. Biegli tak szybko, na ile im nogi pozwalały. Ziemia waliła się za nimi. Sting postanowił postawić kropkę nad „i”. Z rozwścieczoną, groźną Iną wzniósł się w powietrze. Płomień uderzył w lodowego maga, a na jego ciele pojawiły się duże i poważne rany.
-To cały Sting!
Mag ognia miał zadać ostateczny cios, gdy Harry powiedział:
-Wystarczy! Poddaję się!
Wszystko ucichło.
-Czemu jesteś taki dziwny?
-Uczyłem się kiedyś, ale wszyscy nazywali mnie słabeuszem. Jestem silny, ale jeszcze daleko mi do takiej potęgi, jaką ty osiągnąłeś.
-Nikomu ani słowa o tym co się tu wydarzyło.
-Zgoda.
Sting podał mu rękę.
Potem wszyscy w ciszy wyszli ze zniszczonej komnaty. Nazajutrz Harry pojawił się w szkole i według danej obietnicy nikomu nie powiedział o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Pół roku później cała piątka przedwcześnie zakończyła naukę, bo nie potrzebowali więcej lekcji.
Emilia T.
I koniec kropka!
-Mamo, ale pozwól mi jechać z Andżeliką na wakacje, proszę.
-Nie, już ci mówiłam. To, że możesz jechać z Wrocławia do babci autobusem 15 minut, nie znaczy , że możesz jechać 3 godziny pociągiem. Poza tym wiesz , jaka jest sytuacja Andżeliki. Jej tata mieszka w Lublinie a ona tutaj, a żeby nie robić mu kłopotu ona sama musi do niego jeździć!
-Ale mamo proszę.
-Ale… Ale..
-Przestań ,bo nazwę cię Ala i tak to się skończy z tym „ale”.
-Mamo, sama mówisz, że Andżelika podróżuje, pozwól mi z nią jechać. Ona się mną „zaopiekuje”. Poza tym jedziemy do jej ciotki, jest bardzo miłą, młodą osobą.
-Kasia przestań! Ja nawet nie wiem, kto to jest.
-Ech… I tak pojadę!
-Nie pojedziesz i koniec kropka! – Powiedziała mama ostro.
Zastanowiłam się jeszcze, co to może znaczyć, ale pomyślałam, że nie będę drążyć tego tematu, gdy mama jest zła, bo jeszcze bardziej ją wyprowadzę z równowagi.
– Idź już spać Kaśka – Powiedziała tym razem łagodniej, ale nadal ze złością.
– Dobrze. – poszłam do łóżka.
W nocy wymyśliłam inną metodę na namówienie mamy. Rano zadzwonił mój budzik, zerwałam się i ubrałam mundurek. Zeszłam na dół na śniadanie i przywitałam się z mamą.
– A co to za ranny ptaszek?
– Mamo, słuchaj, miałaś rację z wczorajszym dniem.
– Kochanie…
– „A propos”, co miała znaczyć ta kropka?
– A to ty nie wiesz? „Koniec kropka” mówi samo przez się, że skończyłam.
– Achaaa… – Dzięki.
– No i z tym wyjazdem to przemyślałam to, chyba, że nie chcesz już jechać?
– Chcę, chcę, tylko czy mi pozwolisz?
– Wiesz co? Jesteś już duża i możesz jechać. Po szkole się spakuj, bo wyjeżdżasz pojutrze, o 7:30 masz być na peronie z Andżelą.
– A ty skąd to wiesz?
– Od mamy Andżeli. Podziękuj też jej, to ona mnie przekonała. Wczoraj wieczorem dzwoniła.
– Dzięki, dzięki, dzięki! – Wykrzyknęłam radośnie.
– Kocham cię koniec i kropka – powiedziałam.
Katarzyna K.
Powiązane wpisy
Brak odpowiedzi do tego wpisu
Zostaw odpowiedź