O swojej szkole opowiedziała mi moja babcia Ania. W roku 1957 rodzice zapisali ją do Szkoły Podstawowej nr 28 we Wrocławiu przy ulicy Greckiej 59.
Lekcje odbywały się na dwie zmiany, a w klasie było do 40 osób, ponieważ do niej należały Strachowice, Nowy Dwór, Muchobór Mały. Budynek nie zmienił swojego wyglądu, poza pokryciem dachu, elewacją i oknami. Klasy były bardzo skromne, okna bez firan i żaluzji, a w blatach ławek znajdowały się otwory na kałamarze, do których woźny dolewał atrament. Zeszyty miały wyblakłe, niebieskie okładki, kartki z papieru makulaturowego, na których podczas pisania atrament się rozlewał. Nikt wtedy nie myślał o długopisach ani piórach kulkowych. Do pisania służyła stalówka osadzona w obsadkę, moczyło się ją w atramencie i tak się pisało. Każdy uczeń był zobowiązany do noszenia czarnych lub granatowych fartuszków z białymi kołnierzykami i zmiennego obuwia. Dziewczyny musiały mieć włosy związane, a chłopcy krótko przystrzyżone. Nauczyciele wymagali od uczniów większej dyscypliny niż dzisiaj. Stosowane były kary cielesne, jak i moralne np. wystąpienie przed całą szkołą na apelu. Uczniowie byli zdyscyplinowani, szanowali nauczycieli, byli im posłuszni, w czasie przerwy byli spokojni, nie urządzali bójek, a latem wszyscy wychodzili na boisko i wspólnie spędzali czas. Zmieniły się również podręczniki i system nauczania. Uczniowie mogli odkupować podręczniki od starszych kolegów przez parę lat, ponieważ się nie zmieniały jak dzisiaj. W każdej szkole i klasie były one jednakowe. Nauka trwała przez sześć dni w tygodniu. Wolne były tylko niedziele. Szkoła nie miała patrona, a opiekuna, była to Fabryka Wagonów „Pa-Fa-Wag”.
To był cudowny czas, a z kolegami i koleżankami babcia spotyka się do dziś.
Michał Fluder
Powiązane wpisy
Brak odpowiedzi do tego wpisu
Zostaw odpowiedź