Dawno, bardzo dawno temu… a może wcale nie aż tak strasznie dawno, na drzewie tuż przy fontannie i na straganach z kwiatami na Placu Solnym mieszkały motyle. Każdego dnia odwiedzały dachy sąsiednich kamienic, fruwały obok Piwnicy Świdnickiej, przysiadywały na pomniku Fredry lub na pręgierzu oraz spotykały się na ploteczki na fasadzie Ratusza tuż przy samym zegarze słonecznym. Żyły sobie szczęśliwie i spokojnie. Niestety, wraz z nimi mieszkał ich zły i zazdrosny król Tabuno. Zazdrosny był o wszystkich i o wszystko, a najbardziej o szczerozłote czułki księżniczki Lili. Były one tak piękne, że każdego dnia proszono ją o pokazy. Lili była dobrym, miłym i bardzo mądrym motylem. Zawsze można było liczyć na jej pomoc. Miała bardzo dobre serduszko. Wszyscy kochali ją najbardziej na świecie, co bardzo nie podobało się królowi.
Pewnego dnia król, szykując plan pozbycia się Lili z królestwa, zaprosił ją na spacer po Rynku i deser w „Vitamince” – słynnej kawiarni wrocławskiej. Gdy znaleźli się w środku i pili wspaniały nektar, Tabuno niezauważalnie przesunął lekko stół. Chciał ją ochlapać, ale mu się nie udało, gdyż Lili akurat podniosła filiżankę i napiła się z niej. Chwilę później zamówili jeszcze po ciastku. Miło im się gawędziło. księżniczka wstała od stolika, a król tym razem podstawił jej nogę, co spowodowało, że li się przewróciła tłukąc wszystko, co stało na stoliku i wypuszczając z rąk talerzyk z ciastkiem. Okazało się, że widziała to większość gromady motyli. Wszystkie śmiały się z niej, mówiły, że jest niezdarą i rozpowiedziały to w całej okolicy. Księżniczka z płaczem wybiegła z kawiarni i odleciała, byle jak najdalej od zazdrosnego króla…
Leciała i leciała nie patrząc ani dokąd, ani którędy. Okrążała Rynek, Ostrów Tumski, przysiadła chwilę na wieży Katedry, zrobiła sobie krótką przerwę w Ogrodzie Botanicznym. Była tak nieszczęśliwa i rozżalona, że nie mając pojęcia jak, dotarła do stacji kolejowej Wrocław – Kuźniki. Zatrzymała się tam, aby odpocząć. Oczywiście jej czułki natychmiast zaczęły przyciągać uwagę przechodniów. Był już wieczór, a one iskrzyły się w blasku latarni jak złote monety. Lili przemarzła i przemokła, ponieważ padał ulewny deszcz, a temperatura nie przekraczała 8 stopni. Zatęskniła do domu, ciepłego, utkanego z płatków pledu i kawałka miękkiej gąbki, na której sypiała. Kiedy odzyskała trochę sił, poleciała dalej szukając ciepłego i suchego miejsca na nocleg. Znalazła takie miejsce przy ul. Dźwirzyńskiej 40, gdzie w jednym z mieszkań zastała uchylone okno. Wleciała przez nie do środka. Było tam miło, ciepło i przytulnie. Ułożyła się wygodnie na posłaniu, które znalazła. Zamknęła oczy. Ledwie jednak to uczyniła, poczuła zimny i mokry dotyk. Był to nos suczki Sisi, która tu mieszkała.
– Kim jesteś? – zapytała.
– Motylkiem – odpowiedziała Lili.
– Co Cię tutaj sprowadza?
Lili opowiedziała jej całą historię.
– I w ten sposób znalazłam się tutaj – dokończyła księżniczka.
– Pozwolę ci tu przenocować – odparła Sisi.
Następnego dnia suczka pomogła przygotować się koleżance do dalszej podróży. Pokazała, gdzie są kwiaty, aby Lili mogła coś zjeść. Po posiłku księżniczka pożegnała się z psiną i wyruszyła w dalszą drogę. Chciała odnaleźć jakieś spokojne miejsce dla siebie, aby znowu poczuć się szczęśliwą. Około południa w Parku Południowym napotkała dwa motylki, które wesoło gawędziły ze sobą.
– Dzień dobry – powiedziała Lili.
Motyle uniosły na nią swój wzrok i na moment aż zaniemówiły…
– Czy ty jesteś Lili? – spytał motyl o cytrynowożółtych skrzydłach.
– Skąd Pani wie?
– Napisali o tobie w „Gazecie Wrocławskiej”. Czytaliśmy, że jesteś wspaniałą i dobrą księżniczką największego Królestwa Motyli, że król podstępem doprowadził, iż uciekłaś od swoich bliskich. Nikt nie wie, gdzie jesteś, wszyscy cię szukają. Potrzebują twojej pomocy, ponieważ bardzo źle dzieje się w Królestwie. Król znęca się nad swoimi podwładnymi, wykorzystuje ich do ciężkiej pracy i głodzi.
– To straszne. Jak mogłam ich tak zostawić??? Czy polecicie ze mną na Plac Solny i pomożecie mi obalić króla motyli?
– Pewnie – odpowiedział motyl.
– A w ogóle, to jak masz na imię? – zapytała Lili.
– Cytrynka, a to mój brat, Cytrus.
Cała trójka ruszyła w drogę na Plac Solny, aby ratować królestwo. Wieczorem dotarli na miejsce. Zastali tam przerażający widok – król Tabuno zrobił z większości motyli niewolników. Po krótkiej chwili zauważył motylki, które nadleciały.
– A więc jednak wróciłaś Lili…
– Tak. Widzę, że traktujesz swoich poddanych jak śmieci!!! – krzyknęła Lili.
– Nie wolno ci!!! – zawołała oburzona Cytrynka.
– Doprawdy??? – drwiąco zapytał król.
W tym momencie Lili podfrunęła do niego, wyrwała mu klucze od kajdan, którymi skuł poddanych, i wraz ze swoimi nowymi przyjaciółmi zaczęła wszystkich uwalniać. Król był tak wstrząśnięty i zaskoczony, że nawet nie zauważył, kiedy sam został unieszkodliwiony przez Cytrusa. Gdy było już po wszystkim, Cytrynka i Lili odetchnęły z ulgą.
– Spisałaś się – szepnęła Cytrynka.
– Ty też – odpowiedziała Lili.
Nagle księżniczkę o złotych czółkach spowiła migocząca poświata, a gdy opadła, Lili mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Machnęła pięknymi skrzydłami i całe zło przysnęło jak bańka mydlana. Lili – motyl ze szczerozłotymi czułkami została wybrana na nową królową. Od tej chwili wszystkie wrocławskie motyle żyją szczęśliwie, pełne radości, miłości i dobroci dla wszystkich.
Dorota Sikora klasa 3b
Powiązane wpisy
Brak odpowiedzi do tego wpisu
Zostaw odpowiedź